Trudna sztuka bycia „synkiem mamusi”
Zarówno bycie przysłowiowym maminsynkiem jak i życie z mężczyzną zapatrzonym w swoją matkę jak w obraz, jest trudne. Zarówno kawaler, jak i mężczyzna pozostający w związku, nie potrafiący odciąć symbolicznej pępowiny – stanowi spory kłopot – dla siebie, swojej partnerki i z czasem dla samej matki.
Nieodcięta pępowina
Mężczyzna, który zdecydował się poślubić kobietę będącą całkowitym przeciwieństwem jego matki, jest człowiekiem, który z powodzeniem złamał pozory kompleksu Edypa. Patrząc na wiele par z boku, można pokusić się o stwierdzenie, że mężczyzna skutecznie wyplątał się z „uścisków” swojej pierwszej kobiecej miłości – matki, wchodząc samodzielnie we własne życie i nowy związek. Niestety, takie przekonanie jest bardzo błędne.
Dla wielu panów, ślub czy też stały związek wcale nie musi oznaczać odcięcia się od zbyt intensywnego uwielbienia dla swojej matki. Mężczyzna o charakterze maminsynka nie pozwoli kobiecie, która nie jest jego matką, na przejęcie inicjatywy, może również czasem nie liczyć się z jej zdaniem. Według niego, tylko matka jest w stanie rozwiązać wszelkie problemy, doradzić, uspokoić i dobrze nakarmić. Taka postawa jest często pierwszym krokiem do poważnych kłopotów w związku. Kobiety są często porównywane do matki partnera. Może on krytykować ich kuchnie, organizację domu i podejmowane przez nie decyzje. Nikt nie lubi schodzić na drugi plan, tym bardziej partnerka, czy też żona.
W pewnym momencie matka, która nie oddzieliła się od swojego syna emocjonalnie, staje się wścibską teściową, której misją życiową jest wkroczenie w dorosłe życie i relacje syna. W rezultacie, obie kobiety są nawzajem o siebie zazdrosne. W najgorszym położeniu jest natomiast partnerka, która nagle zaczyna dostrzegać, że nie jest pierwsza w hierarchii miłości swojego mężczyzny. Ma w takiej sytuacji prawo czuć się odrzucona. Nie rozumie również, czym spowodowane są wybory jej partnera. Zaczyna rodzić się w niej frustracja. Jeżeli w takim związku, w porę się nie zauważy sedna problemu, zazwyczaj obie strony będą poszkodowane i nieszczęśliwe. Włączając w to mężczyznę, który często całkiem nieświadomie jest przyczyną konfliktu.
Czasami ogólna sylwetka charakterologiczna mężczyzny, może w każdym możliwym aspekcie zaprzeczać jego dobrowolnemu uzależnieniu od własnej mamy. Często są to ludzie sukcesu, nierzadko na wysokich szczeblach, potrafiący świetnie zarządzać ludźmi i swoją karierą. Mało kto więc się spodziewa, że za większością ważnych życiowych decyzji stoi ich matka.
Dorosłe dziecko
Samotny, dojrzały mężczyzna, który nie potrafi samodzielnie, bez konsultacji z własną mamą, podjąć żadnej decyzji stanowi duży problem dla siebie i po jakimś czasie stanie się zapewne obciążeniem również dla swojej rodzicielki. Prawdopodobnie większość przypadków opisywanej dysfunkcji emocjonalnej wynika ze złego podejścia matek do nastoletnich synów. Nie jest to celowe działanie na szkodę własnego dziecka, to nadwrażliwość, zbytnia troska i chęć ochrony własnego dziecka, powodują opisane charakteru u dojrzałych mężczyzn. Ważne jest, aby rozpoznać okres, w którym synowie naprawdę potrzebują swoich matek a, w którym nie. W okresie dorastania i dojrzewania, zadaniem matki jest pozwolić swojemu dziecku na samodzielność.
W pewnym momencie po prostu musi dojść do symbolicznego przecięcia pępowiny. W innym wypadku, dorosły mężczyzna uzależniony od swojej matki, po jakimś czasie, będzie zmęczony takim modelem relacji. Matka – mimo oczywistej wielkiej miłości i być może potrzeby sprawowania kontroli nad dorosłym dzieckiem – również może być psychicznie przeciążona nieustannym lękiem i nadwrażliwością na punkcie swojego syna. Całokształt opisanych zachowań, w przyszłości może skutkować niezaradnością życiową syna, brakiem umiejętności zbudowania zdrowej relacji z inną – poza matką – kobietą (która opierać się będzie na innych, partnerskich zasadach). Ostatecznie może to uniemożliwić założenie rodziny i usamodzielnienie się mężczyzny.
Tak naprawdę, nie ma nic złego w mężczyźnie, który wielbi swoją matkę i ceni sobie jej zdanie. Jeśli syn lub matka zaczynają zauważać, że łącząca ich relacja jest toksyczna warto spróbować przenieść ją na inne tory. Porada psychologa z pewnością nie zaszkodzi. Psychoterapeuta może pomóc obu stronom znaleźć przyczyny takiego stanu rzeczy i sprowadzić relacje łączącą matkę i jej syna na zdrowsze, bardziej samodzielne tory. Na koniec warto zadać pytanie – czy matka, która zawsze „wie lepiej”, pomaga dziecku w późniejszym, dorosłym życiu?
Nie taka trudna ta sztuka … maminsynków jest całkiem sporo.